Autor : Danielski 27 czerwca 2013

 
Wiem, ostatnio mało piszę. Wiele się dzieje, wiele dobrych rzeczy się dzieje i trochę zaniedbuję - zarówno bloga jak i fanpage. Jednak mam nadzieję na wyrozumiałość, a i ja liczę, że się poprawię. Dzisiaj trochę o satysfakcji z "niewierzących". Czy zdarzyło Ci się, drogi Czytelniku, że ktoś powiedział - "nie osiągniesz tego"? "nie potrafisz"? "za słaby na to jesteś"? Jestem pewien, że tak. Czy to Cię zmotywowało? Powinno.

Owszem, czasem taka niewiara - może podcinać skrzydła. Zwłaszcza gdy wszyscy ci mówią - nie dasz rady. Czasem nawet zaczynasz wierzyć, że faktycznie nie dasz rady. NIGDY nie w to nie wierz. Niezależnie czy pragniesz zrobić kurs florystyczny czy zdobyć uprawnienia do prowadzenia czołgu. 
Przecież możesz wszystko - nikt nie może ci zabronić spędzać marzenia. 

Podam trzy przykłady z mojego życia. 

Przykład 1.
W technikum miałem okropną wychowawczynię, nauczycielkę polskiego. Do klasy maturalnej dotarło tylko czterech chłopaków, których dręczyła od początku. Skrzydła podcinała w każdej możliwej chwili: "Daniel, znowu pała, nie zdasz klasy. Daniel, beznadziejnie piszesz. Bo znowu zadzwonię do twojej mamy!". Czepiała się wszystkiego. Aż kiedyś powiedziała - "Daniel, nie pójdziesz na studia, nie poradziłbyś sobie na nich. Nie twoja liga". To zapamiętałem. 
Poszła na macierzyńskie pod koniec trzeciej klasy, a nowa polonistka traktowała wszystkich równo i nagle chłopacy nie okazali się bezmózgim planktonem.
Na studia poszedłem bo i tak chciałem na nie iść. Co prawda nie na to co chciałem, ale poszedłem. W połowie 1 roku odwiedziłem szkołę - głównie w celu pokazania wychowawczyni jak bardzo się myliła. Buraczana mina, unikanie kontaktu wzrokowego - mówiło wszystko. 
Do szkoły w odwiedziny wróciłem z dyplomem, gdy zrobiłem licencjata - nie spojrzała na niego, nie chciała nawet rozmawiać. A ja miałem satysfakcję z tego, że pokazałem jej jak bardzo myliła się w ocenie mojej osoby.
Oczywiście przez całe studia nie myślałem o tym by coś jej udowadniać. Jednak satysfakcja na samym końcu była duża. Udowodniłem niedowiarkowi - że mogę zrobić wszystko, pomimo kłód, jakie rzucała pod nogi. 
Swoją drogą - ciekawe czy nadal poci się pod pachami.

Przykład 2.
Pierwszy rok studiów. Swoboda, akademik, bez rodziców, wolność, młodość. Więc się bawiłem. Piłem, zrywałem filmy, robiłem wiele nieodpowiedzialnych rzeczy. 
Ale postanowiłem - robię kurs wychowawcy na kolonie i jadę! Chodziło mi to przez rok po głowie. I co usłyszałem od znajomych? "Hahaha, ty na kolonie z dziećmi? Nie masz z kim pić?", "Nie poradzisz sobie z gromadką dzieci, nie jesteś odpowiedzialny". 
Poza udowodnieniem niedowiarkom - zawsze uważałem, że mam dobry kontakt z dziećmi, chciałem zwiedzać świat, chciałem po taniości zrobić "coś". Zupełnie nie przejąłem się docinkami, które z resztą po dziś dzień czasem się pojawią. Często z resztą słyszę słowa: "ty wychowawcą? współczuję dzieciakom". 
Cóż, życie prywatne, życiem prywatnym, ale nieskromnie mówiąc - uważam, że jestem bardzo dobrym wychowawcą, co świadczy chociażby fakt, że ten sezon będzie moim piątym w branży. Czwartym z jednym biurem podróży. I ponad 15 turnusów na swoim koncie.
Chyba jednak udowodniłem, że potrafię.

Przykład 3.
Ten przykład jest mniej bezpośredni. Osiedle na którym się wychowałem - jest, krótko mówiąc - patologiczne. Dzieciaki palą, piją, częste są rozboje, rozróby. Sam w gimnazjum trzymałem się z ludźmi, którzy dzisiaj albo melinują gdzieś w podwórkach chlejąc do upadłego robiąc zadymy, albo - siedzą w więzieniu. Mało kto wierzy tutaj w kogokolwiek.
Widziałem co się dzieje. Tym razem postanowiłem udowodnić sobie, że nie skończę jak nieco starsi "koledzy" z osiedla. I... metamorfoza nastąpiła duża, choć było to okupione stratą "renomy". Może i głupi przykład ale jak w klasie 2 gimnazjum moja średnia wynosiła coś około 2,5 (raz byłem nawet zagrożony z plastyki - no ale do dziś rysować nie potrafię), tak w trzeciej klasie skoczyła do 4,2.
Udało się trafić do niezłej szkoły, udało się wyrwać z osiedla, udało się pójść na studia i być w tym miejscu gdzie jestem. Udało się udowodnić sobie, że mogę osiągnąć więcej, jeżeli się zaprę i zepnę poślady. I rzuciłem palenie - tak, paliłem w gimnazjum. A od tamtego czasu ani jednego papierosa.


Może dla niektórych przykłady są błahe. Ale są moje. 

Drogi Czytelniku. Jeżeli ktoś w Ciebie nie wierzy - spróbuj to przeciągnąć na swoją stronę. Jesteś silny i możesz wiele. Satysfakcja z udowodnienia czegoś komuś - próżna? Może i próżna - ale dająca satysfakcję. Poza tym - motywuje do "robienia sobie dobrze". Taka niewiara może nawet sprawić, że nie zechcesz spełnić swoich marzeń (KLIK, KLIK). A na to nie możesz sobie pozwolić.
Pamiętaj - nie zarażaj się niewiarą w Twoją osobę. Bądź ponad to. Rób to o czym marzysz. Udowodnisz innym - a przede wszystkim - sobie, że nie ma przed Tobą barier nie do przeskoczenia!



{ 7 komentarze... read them below or Comment }

  1. Ja uwielbiam gdy ktoś mi mowi że czegoś nie mogę wtedy robię mu na złość robiąc to i to najlepiej jak potrafię, mnie bardziej tacy ludzi motywują niż zniechęcają

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam pytanie: Czy mógłbyś zrobić wpis o wyborze studiów, przebiegu, końcu?
    Jak to wygląda np. ze strony technicznej?

    OdpowiedzUsuń
  3. you can get it if you really want,
    but you must try, try and try, try and try... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sposób dobry dla przekornych, ale ja do takich nie należę, więc muszę sobie radzić inaczej. Tak czy inaczej, trzeba chcieć. A chcieć to móc. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak się chce, to się da - jedyne słuszne przekonanie życiowe, które w gwarze śląskiej zostało mi wpojone w słowach: nie daj się, a zesraj się! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. mi kiedyś brat powiedział, że w taki jeden zakręt nie da się wejść więcej niż 80km/h, ja weszłam 85km/h :D

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu sukces jest najlepszą, dostępną ludzką zemstą :)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarz!

- Copyright © Czasem widziane -Metrominimalist- Powered by Blogger - Designed by Johanes Djogan -